Turul Turul
3706
BLOG

Caracal czyli czy Polskę stać na francuski śmigłowiec?

Turul Turul Polityka Obserwuj notkę 161

Podczas tworzenia jednej z ostatnich notek nieopatrznie poruszyłem temat na którym obecnie wszyscy zwolennicy obecnej opozycji znają się najlepiej – kwestie uzbrojenia polskiej armii, czy ogólnie wojskowości. Wbrew temu co jednoznacznie twierdzi największy w Polsce ekspert od spraw wojskowych czyli Radio Maryja i Telewizja Trwam, śmiałem stwierdzić, że Caracal, czyli inaczej mówiąc Eurocopter EC725 to śmigłowiec zdecydowanie lepszy od włoskiego i amerykańskiego śmigłowca oferowanego polskiej armii.

Przyczyn, które przemawiają za EC725 jest sporo. Zacznijmy od pierwszej – nowe miejsca pracy w Łodzi. W chwili gdy ku uciesze jednych, a ku utrapieniu innych upadła przysłowiowa „komuna” w Łodzi zaczęły się problemy. Przemysł lekki nigdy nie cieszył się takim poparciem władz jak przemysł ciężki – wiadomo trochę inny ciężar gatunkowy ma zdjęcie przy czołgu lub samolocie, i nijak nie można go porównać ze zdjęciem przy maszynie do szycia w otoczeniu szwaczek. Łódź obecnie, to miasto rozkopów i patologii, która szerzy się na masową skalę. Pijacy, kloszardzi… cała paleta skutków negatywnych polskiej transformacji do obejrzenia w jednym miejscu – tak powinny brzmieć słowa od których rozpoczynają się foldery turystyczne poświęcone temu wielkiemu niegdyś miastu przemysłowemu. Ostatni przetarg na śmigłowce transportowe dał miastu szansę na nowe otwarcie. Oczywiście trudno wymagać, aby od jednej inwestycji zaczęła się w Łodzi nowa „złota era” miasta. Jednakże rozpoczęcie produkcji śmigłowców w łódzkich zakładach niedaleko Lublinka – łódzkiego lotniska – stwarza szansę na powstanie nowego zakładu przemysłowego zdolnego nie tylko wchłonąć znaczną część bezrobotnych z miasta, ale również dać zatrudnienie tysiącom innych ludzi – bo zakłady to nie tylko montownie, ale również cała sieć pośredników – począwszy od firmy dostarczającej wodę mineralną dla dyrektora fabryki, na firmie arsenizacyjnej obsługującej zakład skończywszy. I to wszystko, oczywiście jeśli dobrze pójdzie, trafi do Łodzi. Jako rodowity łodzianin uważam, że jest to jedno z lepszych doniesień jakie dotarły do nas od czasu gdy Widzew przestał grać w Lidze Mistrzów, a Hanna Zdaniwska z PO została prezydentem miasta. Szczerze? Do diabła ze Świdnikiem, do diabła z Mielcem – nad Łodzią, która ma przecież piękne lotnicze tradycje znowu zacznie się ruch wojskowych statków powietrznych.

Kolejną przyczyną, dla której warto popierać EC 725 jest kwestia tego, że chyba jako jedyna konstrukcja, która startowała w przetargu spełniał wymogi postawione przez MON. To znaczy? To znaczy, że tylko Caracal trafił do nas z pełnym oprzyrządowaniem w tym z bronią pokładową, jakiej życzyła sobie polska armia, której dowódcy chyba najlepiej wiedzą czego potrzebują, prawda? Oczywiście za chwile posypią się głosy sprzeciwu, teksty o ustawionym przetargu itd.. Chciałem tylko zapytać, czy mają państwo na to dowody? Nie? Szkoda. Bo ja mam dowody i źródła na poparcie swojej tezy – wspomniany wcześniej kanał na serwisie youtube – „gdzie zaczyna się wojsko” jest chyba jedynym tego typu kanałem w polskim internecie. Jego autorowi można zarzucić wiele rzeczy, ale na pewno nie brak profesjonalizmu w przygotowywaniu materiałów i brak znajomości zagadnienia o którym mówi – czyli organizacja i wyposażenie wojska na świecie.

Na kanale omówiono również dosyć dokładnie kwestię EC 725, który autor uznał za całkiem dobry wybór, bo: jest już kilku użytkowników, którzy mogą powiedzieć coś na temat śmigłowca który kupiliśmy. Jest dostarczony tak jak sobie życzy tego odbiorca czyli polskie Ministerstwo Obrony Narodowej, to znaczy w pełnym pakiecie z bronią, nie trzeba będzie tracić czasu i pieniędzy na uzbrajanie śmigłowca, a tak niestety byłoby w przypadku zakupu śmigłowców Blackhawk – tu odsyłam na youtube’a pod filmikiem na temat EC 725 są linki do artykułów, z których korzystał autor filmu. Moim zdaniem to konkret.

Kolejną kwestią, która moim zdaniem wskazuje na francuski śmigłowiec jako dobre rozwiązanie dla polskiej armii, jest pewien mało znany fakt. Jak do tej pory śmigłowców tych używają Meksyk, Brazylia, Malezja, Indonezja, Tajlandia i Francja. Państwa azjatyckie i południowoamerykańskie mają długie doświadczenie w zakupach sprzętu wojskowego. Zazwyczaj kupują możliwie najnowocześniejsze wyposażenie, którego z różnych przyczyn nie produkują u siebie. Weźmy chociażby Brazylię – Fuerza Aera Brasiliera kupowały sprzęt od Francji już w trakcie zimnej wojny – choćby samoloty Fouga Magister, całkiem udane samoloty szkolne. Skoro więc Brazylia dysponująca obecnie znacznie większą flotą powietrzną niż Polska decyduje się na zakup śmigłowca francuskiego, to świadczy to o jego wytrzymałości (we wszystkich wymienionych państwach, poza Francją) śmigłowce mają cholernie dużo roboty – walki z kartelami narkotykowymi, działania wojskowe prowadzone na terenie własnego kraju, wreszcie duże odległości i skrajne warunki klimatyczne – to wszystko występuje w Brazylii, Malezji, Meksyku, Indonezji i Tajlandii. Skoro więc tam uznano, że Ec 725 będzie ok, to dlaczego miałby nie sprawdzić się w Polsce?

Odpowiedź na to pytanie w naszym kraju nie należy niestety do ekspertów od lotnictwa, ale do ulicy. I tak to już jest, że u nas w Polsce, choćby się paliło i waliło to ulica wie lepiej od ekspertów. Trochę to żałosne, że w państwie w którym przed wojną, a nawet za komuny produkowało się całkiem sporo samolotów i śmigłowców nie można stworzyć własnej rodzimej konstrukcji. A dlaczego? Bo najpierw jedne zakłady sprzedał PiS, a potem drugie PO. I w sumie to sprzedaż zakładów, które nic nie produkowały bo nie miały własnych linii produkcyjnych była posunięciem na tyle mądrym, że jak nie lubię PO i nie jestem zwolennikiem sprzedaży zakładów produkujących na potrzeby armii w obce ręce tak tym razem jestem za. Dlaczego?

Ano dlatego, że w ciągu „25 lat wolności” nie potrafiliśmy stworzyć własnego przemysłu lotniczego zdolnego do zaspokojenia potrzeb naszego lotnictwa. Zabrakło pomysłu i chęci w środowiskach rządowych – poza tym, składanie jednego wozu z kilku innych zachodnich może przejść w wojskach lądowych, ale nie w lotnictwie. A właśnie takim składakiem jest haubica Krab, której wielkim zwolennikiem jest związany z PiS-em pan Szeremietiew Romuald.

Tak a propos, to gdzie byli ci wszyscy obrońcy zakładów lotniczych w Polsce, kiedy rząd Leszka Millera likwidował projekt I-22 „Iryda”? Projekt do którego, nota bene, swoją rękę dołożyli Francuzi – firma Sagem, która produkuje sprzęt elektroniczny dla francuskiej armii. I jakoś Francuzi sobie ten sprzęt chwalą.

Kolejny strzał w kolano dla polskiego przemysłu lotniczego to sprowadzanie Migów – 29 (używanych, ale wciąż w całkiem niezłym stanie po lotnictwie dawnego NRD) i jednoczesny zakup F-16. Można było pokusić się o całkowitą wymianę floty  myśliwców i np., zakup licencji na F-16. Amerykanie nie powinni robić z tym problemów, a jeśli nawet nie na same płatowce, to choćby na uzbrojenie i części zamienne. Tego jednak nie zrobiono, a milionowy jakoby offset amerykański do tej pory jakoś się w naszym kraju nie ujawnił.

Dlaczego uważam, że z Eurocopterem będzie inaczej? Bo śmigłowce i samoloty tej firmy są znane i produkowane na licencji na całym świecie. Choćby we wspomnianej Brazylii, istnieją zakłady lotnicze w Itajubá. Produkcja śmigłowców tego typu odbywa się również… w stolicy Kazachstanu. Nota bene mam znajomego repatrianta z Kazachstanu – Astana powinna stanowić wzór dla Łodzi, czy Warszawy, jak można rozwijać miasto i jak wygląda nowoczesna europejska stolica – tak, pod tym względem jesteśmy nieco opóźnieni.

Skoro więc udało się takim potęgom lotniczym jak Kazachstan – to dlaczego ma się nie udać Łodzi? Eurocopter pracuje na swój znak firmowy – i dotrzymuje umów, bo musi to robić. Inaczej przegra konkurencję z wielkimi amerykańskim koncernami, min., z Sikorsky Aircraft, które nie muszą liczyć się z lokalnymi europejskimi odbiorcami. Eurocopter – musi. Inaczej zniknie z rynku. O Francuzach można powiedzieć wiele. Jeszcze więcej o Amerykanach czy Polakach. Ale jeśli chodzi o solidność i wizerunek to Francuzi są pod tym względem o wiele bardziej godni zaufania niż Amerykanie.

A Włosi i Augusta – Westland? No cóż – jeżeli ktoś chce być pierwszym testerem nowego śmigłowca tego włoskiego koncernu, to proszę bardzo – droga wolna. Pytanie tylko dlaczego mamy za to płacić? Z odpowiedzią śpieszą już radio-maryjni. „Bo produkują w Polsce” – no cóż, uwierzę jak zobaczę. „Bo EC 725 jest przestarzały… Argument typu – a u was biją murzynów. Proszę mi pokazać, który śmigłowiec jest bardziej przestarzały? Mój Boże jak się człowiek za coś zabiera to warto żeby choć przeczytał choćby wikipedię – Caracal data oblotu prototypu – rok 2000. Blackhawk dla porównania faktycznie – cudo, nowoczesne że aż strach bo – z 1974 r.. Najmłodsza Augusta – Westland listopad 2009 r.. Więc Caracal wcale nie jest taki stary. Poza tym… ustalmy sobie coś i trzymajmy się tego podczas rozmów na temat lotnictwa. Nie ma znaczenia kiedy został oblatany prototyp – to co decyduje o wartości samolotu/śmigłowca/innego statku powietrznego, to awionika, systemy komputerowe. Te na Caracalu są porównywalne z tymi, które mamy na AW149 – w czym więc problem?

Problem polega na tym, że banda jakiś pseudoznawców, zapewne z panem Rysiem Czarnieckim na czele, pan Czarniecki bowiem twierdził, że śmigłowców będziemy potrzebować jak Litwa napadnie na Suwałki – kolejny „mądry”, wzięła się za formułowanie ocen sprzętu, którego zupełnie nie znają. Nie jest to grzech – de facto jako historyk pisząc o polskim lotnictwie też nie znam doskonale wszystkich parametrów i wartości technicznych, ale korzystam z opracowań, tabel itd., itp., które pozwalają mi porównać polskie myśliwce z niemieckimi i sowieckimi. Tego samego wymagam od ludzi, którzy biorą się za formułowanie ocen odnośnie polskiej armii – czy wymagam zbyt wiele?

Temat śmigłowca dla polskiej armii poruszyłem w poprzedniej notce. Jak zwykle od pewnego czasu wybuchła burza – feria komentarzy odnośnie tego jaki to ze mnie student i tak dalej… Tymczasem w przeciwieństwie do wielu „mądrych” mówiących np., o „francuskim demobilu”, mam pojęcie o czym mówię. Starałem się przedstawić kilka faktów na poparcie mojej tezy. Co najbardziej śmieszy – informację o rzekomej przestarzałości Caracala uzyskałem oglądając wypowiedź pana „satyryka” Pietrzaka. Szkoda, że pan Pietrzak nie robi już kabaretu, a zamiast tego zajął się prymitywną propagandą. Co gorsza biedak sam nie pojmuje do końca, że jest po prostu kolejną marionetką w ręku Jarosława Kaczyńskiego. Szkoda.

Co do samego Caracala i jego zalet, to po całym tym wywodzie wiem jedno – nie było lepszego wyboru dla polskiego wojska. Mówi się trudno, nie zawsze jest tak, że najlepsze rozwiązanie cieszy wszystkich – czasami, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie wojskowe muszą być jakieś straty. W tym przypadku pracownicy Mielca i Świdnika. Sorry – miejcie pretensje do PiS-u, i do PO, za to, że sprzedali wasze zakłady. Miejsce pretensje do wcześniejszych rządów za to, że nie potrafili pomóc polskiemu przemysłowi lotniczemu, tak jak pomaga się obecnie nierentownym kopalniom, a wcześniej upadającym stoczniom. A co z łodzianiami? Ci niech cieszą się wizją, miejmy nadzieję że realną, choć Eurocopter to porządna firma, nowych miejsc pracy, poprawy sytuacji w mieście o infrastrukturze nie wspomnę – no i pamiętajmy o cenie jaką będziemy w Łodzi płacić za produkcję Eurocopterów – huk wirników nad naszymi głowami. Jednakże z tego huku będziemy mogli tylko się cieszyć. O ile śmieszne ludziki Kaczyńskiego nie rzucą się z błockiem żeby nam tą wizję upaćkać i zniszczyć…

 

Turul
O mnie Turul

Jestem narodowcem. Jestem Polakiem - obowiązki również mam polskie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka