Turul Turul
710
BLOG

3 x NIE, czyli o Grzegorzu Braunie, raz jeszcze

Turul Turul Polityka Obserwuj notkę 2

Po mojej poprzedniej notce pojawiły się komentarze, w których padały pytania o zaproponowany kiedyś przez Grzegorza Brauna program Kościół – Szkoła – Strzelnica. Wprawdzie nie wspominałem o tym wcześniej, ale ów program nie ma większych szans na realizację w praktyce. Są to raczej bajania pana Brauna niż realny, mający jakiekolwiek szanse na realizację program czy to polityczny czy społeczny. Podobnie jak z tą wypowiedzią nie zgadzam się ze stwierdzeniem Brauna, że musimy obecnie odzyskiwać Polskę, bo jej nie mamy. Mamy Polskę, może się nam ona nie podobać, ale jest to nasz kraj i nie ma co się na niego obrażać tak jak to pan Braun czyni. Naszym celem powinno być nie odrzucanie i kontestowanie rzeczywistości, ale uczenie się tego, jak korzystać z tego co mamy do zmieniania naszego kraju na lepsze. Lepszy zaś nie będzie wtedy gdy do władzy dojdzie ta czy inna partia polityczna, ale wówczas gdy Polacy zaczną samodzielnie myśleć, a żeby myśleć muszą nauczyć się korzystać z zasobów bibliotek, czy to tych publicznych czy to tych domowych.

Wróćmy jednak do rzeczy. Pierwszą kwestią, która pojawia się w wypowiedzi Grzegorza Brauna jest Kościół. Kościół rozumiany jako samodzielni, niezależni księża. Tak się pechowo składa, że jestem osobą wierzącą. I mam swoje przemyślenia. Problem z kapłanami naszego kościoła jest taki, że często tworzą wokół siebie lokalne kliki, które zaczyna rządzić się w parafii. W rezultacie przybiera to bardzo nieprzyjemnie dla ludzi, którzy od lat do Kościoła chodzą. Ponadto pozostaje też kwestia tego, że większość z nas nie rozumie w co tak naprawdę wierzymy. A wiara, którą wyznajemy nie polega na ślepym powtarzaniu tego co podaje ten czy inny ksiądz, ale na tym by samemu się rozwijać i stawać się lepszym człowiekiem. Jak w stawaniu się lepszym człowiekiem, ma pomóc mi kapłan, który otacza się gronem panów, którym przez lata droga do Kościoła zarosła chwastem, a w ostatnich latach, jak się przeprowadzili na wieś nagle pozują na bardzo wierzących? Jak w byciu lepszym ma być ksiądz, który zebrawszy pieniądze na odwiedzinach duszpasterskich wyjeżdża sobie na dwutygodniowy urlop? Jak w byciu lepszym ma mi pomóc ksiądz, który zamiast odmawianej przez lata po mszy modlitwy księdza Piotra Skargi „Za Ojczyznę” odmawia modlitwę do św. Michała Archanioła, bo ksiądz biskup nie może dogadać się z innym księdzem i zaczyna robić z niego antychrysta. Skoro już biskup kazał odmawiać tą drugą modlitwę, no to ok, ale takie pytanie, na której od dwóch lat nie doczekałem się odpowiedzi – dlaczego nie można odmawiać obu modlitw? Więc powiedzmy sobie szczerze – by Kościół mógł odegrać rolę w budowaniu „nowego narodowego społeczeństwa”, to najpierw księża muszą być ludźmi naprawdę wierzącymi, kulturalnymi, podchodzącymi „po ojcowsku” do wszystkich, a nie tylko do wybranych. Od razu zaznaczam, że podchodzenie „po ojcowsku” rozumiem nie tylko jako głaskanie po główkach, ale i (pardon) opieprzenie od czasu do czasu, ale w sposób kulturalny, a nie tworzenie kółka wzajemnej adoracji, czy śmianie się od ołtarza. Nie wiem co takiego kapłana tak bawi. To co dzieje się na ołtarzu, czy może coś innego?

Kolejna kwestia propos Kościoła katolickiego, to to, że nie we wszystkich częściach naszego kraju katolicyzm jest równoznaczny z polskością. Trzeba też podkreślić, że w epoce zaborów Kościół jako taki nie podejmował współpracy z powstańcami. Co więcej w wielu sytuacjach biskupi i sam papież krytykowali powstańców, którzy zagrażali obowiązującemu po upadku Napoleona Świętemu Przymierzu, które gwarantowało nie tylko pozycję poszczególnych monarchów, ale również Papieża. Papiestwo w czasach napoleońskich straciło bardzo wiele, i stąd niechęć do wszelkiej maści rewolucjonistów, w tym również polskich powstańców. Aż dziw, że tak „dobrze znający historię” człowiek jak pan Braun o tym nie wie.

Kwestia szkoły również nie daje mi spokoju. Szkoły nota bene tworzonej przez jedną lub kilka parafii. Chciałbym powiedzieć jedną rzecz. W najbliższym mojemu miejscu zamieszkania mieście wojewódzkim, w którym studiuję i pracuję, a wcześniej chodziłem do szkoły średniej, są trzy szkoły katolickie. Jestem absolwentem jednej z nich, prowadzonej przez Salezjanów. Pomimo tego iż w szkole była codzienna poranna modlitwa, była wierząca i całkiem ogarnięta kadra pedagogiczna, do której do dziś mam sentyment, to prawda jest taka, że wierzących w mojej klasie było niewielu uczniów. Dwóch kolegów klasowych jest w seminarium duchownym i tyle. Reszta klasy, a nawet szkoły do przesadnie wierzących, czy wierzących w stylu p. Brauna (jak należałoby to powiedzieć), się nie zaliczała. Wszystko zależało od tego z jakiego domu kto pochodzi. Szkoła prowadzona przez pewne zgromadzenie, jako jedyna spośród trzech szkół katolickich cieszyła się dobrą sławą. W drugiej znajdującej się w dzielnicy przemysłowej, przy której było muzeum poświęcone AK, obowiązywały dziwne zasady, np. wystarczyło by rodzice kupili kilka telewizorów dla szkoły by totalny idiota, który powinien powtarzać klasę, spokojnie uzyskiwał promocję do następnej klasy. O trzeciej słyszałem tylko plotki od osób, których wiadomości nie jestem w stanie zweryfikować więc nie będę się wypowiadał, natomiast nie była to szkoła do której chciałbym chodzić, jeśli choć połowa tego co o niej słyszałem jest prawdą. Więc panie Braun to nie jest kwestia tego aby szkoła była katolicka, kadra pedagogiczna wierząca, a szkoła udekorowana obrazami świętych. Jest to kwestia tego jak młodzi ludzie są wychowywani w domu. Jeżeli w domu, będzie się młodego człowieka uczyło pewnych rzeczy, to nie potrzeba jakiejś super-hiper-mega szkoły, ale normalnych, (pardon raz jeszcze) ogarniętych rodziców, którzy będą potrafili zainteresować swoje dzieci historią, nauczyć jak być chrześcijaninem, katolikiem, dobrym Polakiem i dobrym obywatelem. Amen.

Ostatnia kwestia, czyli strzelnica. Chciałbym powiedzieć jedną rzecz, broń czy to biała czy palna, jest bronią i właśnie dlatego trzeba się nią posługiwać z głową. Mam w domu kilka wiatrówek, krótkich zasilanych nabojem gazowym CO2, jak również rewolwer hukowo – kinetyczny. Przy korzystaniu zarówno z wiatrówki, jak również z rewolweru trzeba myśleć, nie tylko za siebie, ale również, za innych ludzi przechodzących, leżących obok w stanie upojenia alkoholowego… ogólnie nawet za głupola, który myśli, że wiatrówka to zabawka… Więc chciałbym się zapytać jak mam dać do ręki wiatrówkę, (zwyczajną Norconię, dolny naciąg, Hastana, tzw., haenelkę, czy inną) dziewczynce z klasy 1 czy 2 LO, która ma w głowie maj, albo panom z tych klas, którzy najzwyczajniej w świecie nie myślą. Ludzie, którzy nie myślą, lub są zaślepieni różnymi poglądami politycznymi broni do ręki brać nie powinni. W chwili gdy człowiek ma w dłoni pistolet, karabin, jakąkolwiek inną broń należy natychmiast zostawić wszystkie kwestie (polityczne, światopoglądowe) poza sobą. Jest tylko człowiek, nabita broń i cel (daj Boże) papierowa tarcza, do którego oddaje się strzał. Wszystko inne nie istnieje, nie ma znaczenia, chyba, że mowa o instruktorach i innych strzelających, na których też trzeba uważać. Jest jeszcze kwestia tego, że każdy człowiek inaczej reaguje na kontakt z bronią. Proszę pozwolić na osobiste wyznanie – gdy pierwszy raz wziąłem do ręki pistolet bocznego zapłonu i oddawałem strzały do tarczy to nie będę ukrywał, ręce chodziły mi jak w febrze. Po prostu zaczęła pracować wyobraźnia. Pistolet nawet bocznego zapłonu w nieodpowiednich rękach może być bardzo niebezpieczny i strzelając trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Jestem jak najbardziej za wolnym dostępem do broni. Ale najpierw ludzie muszą zacząć myśleć, i co najważniejsze umieć posługiwać się bronią. Wracamy więc do meritum – odpowiednie wychowanie w domu, nauczenie młodego człowieka odpowiedzialności, kultury, szacunku dla innych ludzi i ich pracy, potem rzetelna wiedza poparta CZYTANIEM, CZYTANIEM i jeszcze raz CZYTANIEM książek, pism, Internetu… setek różnych rzeczy, a to co chce osiągnąć pan Braun przez Kościół, szkołę i strzelnicę (którą tu rozumiem jako ogólnie posługiwanie się bronią, ale również odpowiedzialność, gotowość do poświęceń, czy wreszcie nie tylko umiejętność poświęcania życia dla kraju, ale również umiejętność życia dla tego kraju) przyjdzie samo.

Ostatnia kwestia to coś strasznego, odrzucającego mnie u Brauna, jest, przepraszam za określenie, pieprzenie, że nie istnieje państwo polskie. Istnieje. Jak się ma tak, ma, ale istnieje. Może się nam nie podobać, ale prawda jest taka, że innego państwa nie mamy. Trzeba więc nam, ludziom, którym na Polsce zależy po prostu przestać gadać, ale po pierwsze wychować własne dzieci na dobrych Polaków i dobrych ludzi. To po pierwsze. Po drugie uczciwie pracować. Po trzecie to może pora, by ludzie, dla których historia Polski zaczęła się wraz z powstaniem „Solidarności” troszkę sobie pewne sprawy przemyśleli i przestali uprawiać politykę. Na naszą historię składa się ponad tysiąc lat wydarzeń i trzeba mieć pojęcie ogólne, a nie tylko wybiórcze. Jeśli mam być szczery to na naszą historię, mniej lub bardziej chlubną, składają się również czasy PRL, czy sanacyjnych rządów wprowadzonych po zamachu majowym przez Piłsudskiego.

Jeżeli mogę wyrazić swoje zdanie to okres po maju 1926 r., był dla Polski szczególnie trudny, jeśli nawet nie tragiczny. Proszę się nie obrażać, ale kraj w którym opozycja jest zamykana w Berezie Kartuskiej, gdzie wojewoda Kostek – Biernacki kazał ludziom naprawdę dla Polski zasłużonym (jak np., Stanisławowi Cat – Mackiewiczowi czy młodym dobrze wykształconym działaczom narodowym) za przeproszeniem wypróżniać się na rozkaz, o innych niesmacznych zagrywkach nie wspominając... taki kraj normalny nie jest. Wprawdzie do Berezy trafiali również ludzie nie spłacający długów i osoby nie należące do grona ludzi zasłużonych dla II RP, ale w przypadku Cata wystarczyło skrytykować politykę Becka by wylądować w Berezie. Reżim piłsudczykowski nie miał nic wspólnego z demokracją, kulturą polityczną, czy… choćby zwyczajną praworządnością. Za przykład tej ostatnie może uchodzić choćby dawny nauczyciel gimnazjalny Maciej Rataj, który był osobą aż do bólu praworządną i kulturalną. Gdy człowiek małostkowy i prymitywny, zupełnie nie rozumiejący zasad parlamentaryzmu, a taką osobą był z Piłsudski, doprowadził do zamachu stanu, Rataj w trosce nie o samego siebie, nie o swoje interesy, ale o kraj, który Piłsudski postanowił ustawić według własnego „widzi mi się”, zajął się legalizacją zamachu stanu. Nie przeszkadzało mu to mieć potem własne zdanie na temat zarówno izby sejmowej i panujących tam porządków, jak również na temat samego przejęcia władzy przez Piłsudskiego i być jego zagorzałym przeciwnikiem. A jednocześnie przestrzegać obowiązującego wówczas w Polsce prawa. Tak, przykład takich ludzi jak ludowiec Rataj powinien być dla naszych dzisiejszych polityków, w tym również pan Grzegorza Brauna. Takim człowiekiem w moim przekonaniu stara się być inny kandydat na urząd prezydenta – Marian Kowalski właśnie. 

Turul
O mnie Turul

Jestem narodowcem. Jestem Polakiem - obowiązki również mam polskie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka